Expo '10


Zdjęcia bez rewelacji, ale chętnych do obejrzenia zachęcam do klikania na poszczególne klatki, by rozwinąć je w cały pasek.

Kolejki do każdego z pawilonów były olbrzymie, więc plan był taki aby ograniczyć się jedynie do wystaw państw, które chcielibyśmy w przyszłości odwiedzić. Koniecznie chcieliśmy zobaczyć Australię, z nieco patriotycznych względów Polskę, potem USA i Japonię. Po spędzeniu niemal godziny w kolejce do pawilonu australijskiego (zapchanej chińczykami, którym chyba płacono za to by nabijali liczniki odwiedzin) zdaliśmy sobie sprawę, że cudem będzie jednak zobaczyć tego dnia cokolwiek. I jak się okazało, przez 12h jakie spędziliśmy na terenie targów, zdążyliśmy odwiedzić zaledwie Australię, Polskę, USA, Holandię i.. Chyba tyle. Najdłużej czekaliśmy do USA a najkrócej do Polski, gdzie wdarliśmy się bocznym wejściem razem z grupą Niemców, którzy mieli przepustki VIP. Co chciałbym zaznaczyć a jest dość nietypowe - każdy z "tuneli kolejkowych", jeśli mogę tak to określić, posiadał klimę! Pod większością parasoli służących do odpoczynku także była klima. W ogóle to na marginesie mówiąc rozbraja mnie, gdy pomyślę, że Szanghaj wydał 58 miliardów dolarów na organizację tych targów i nasz Wrocław także chciał je zorganizować. Wiadomo, że nie byłyby wówczas aż na taką skalę, ale jakoś i tak nie potrafię sobie tego wyobrazić. Zresztą, na kilka słów o Polsce mam miejsce dalej..


Pawilon australijski, podobnie jak i amerykański był bardzo multimedialny, przedstawiający w humorystyczny sposób swoją historię a przyszłość z kolei jako kraju wielkich możliwości - zwłaszcza dla wykwalifikowanych imigrantów, których Australia od lat potrzebuje. Gdzieś usłyszałem, czy też może wyczytałem, że czerwony tunel oplatający pawilon miał sprawiać wrażenie dla osoby w nim przebywającej obserwowania australijskiego zachodu słońca. Efekt był piękny ale zastanawia mnie czy nie chodziło ściślej o wschody i zachody słońca podczas burz piaskowych ;) Tak czy inaczej mam nadzieję, że któregoś dnia zawitamy do krainy Oz, jak nazywają ją Australijczycy, choć niekoniecznie na piaskowym tornadzie.



Wizyta w polskiej "cepelii" pozostawiła niestety mały niesmak, aczkolwiek wg. wszelkich doniesień możemy być dumni ze swojej wystawy, która zachwyciła zarówno Chińczyków jak i obcokrajowców. W środku niewiele ale jedna rzecz zapierała dech w piersiach - była to oczywiście Animowana Historia Polski. Na 9-minutowy film trzeba było jednak czekać aż pół godziny, w trakcie których w kółko emitowano reklamę PKP Cargo. Wystarczająco się nakląłem już wtedy, więc teraz sobie oszczędzę, ale na prawdę dużo osób mogło zobaczyć ten film gdyby tylko wiedziało, że po durnych reklamach on nastąpi. W porównaniu z tym, co widzieliśmy w USA i Australii, to była najgorsza organizacja pokazu, podczas gdy film sam w sobie był rewelacyjny.
Design naszego pawilonu był ciekawy, mimo, że sam pawilon malutki i ginący nieco w natłoku "olbrzymów" napierających zewsząd. Z jednej strony przygniatała nas bryła hiszpańskiego wiklinowego kosza - nawet fajnie bo także nawiązująca do tradycji, z drugiej strony jednak Niemcy, którzy postawili na nowoczesność. I jak Wam się podoba ten kontrast na zdjęciu poniżej? Niby sąsiedzi i niby podobne powierzchnie kraju, niby wszyscy lubimy piwo i kiełbasę a mimo to jedni mogą się pochwalić nowym silnikiem Porsche podczas gdy innym zostaje wycinanka ze sklejki.



No i wreszcie moja ulubiona Holandia, która zrobiła mi niespodziankę roku! Jak wspomniałem w poprzednim poście - marzyłem o zobaczeniu czegoś w stylu mid-century i dostałem to. I choć to tylko Holandia, pawilon był cudowny. Od ultralekkich samochodów napędzanych energią słoneczną, przez połyskujące suknie Victora&Rolfa i designerskie meble, które można było podglądać przez szyby poszczególnych domków tego "resortu" (taki "holiday resort", bo o dziwo było iście amerykańsko - brakowało tylko przechadzających się stewardess Pan-Amu i chłopaków z The Rat Pack grających gdzieś w kasynie piętro niżej) - Holandia chwaliła się mnóstwem swoich perełek i wynalazków. Bardzo, bardzo, bardzo ładnie. Aż sobie kupiliśmy mini maskotkę Miffy na pamiątkę.



No a dalej było już tylko gorzej.. Wydłużające się kolejki, żar z nieba, odległości pomiędzy pawilonami.. Zbliżał się wieczór a Japonia, do której kolejka była najdłuższa ze wszystkich możliwych zaraz po Arabii Saudyjskiej stawała się coraz odleglejsza. Stanęło więc na przerwie na Whoppera zamiast zwiedzania (z głodem nie wygrasz) ale dzięki temu zainkasowaliśmy zgubiony przez kogoś nowiutki parasol Vivienne Westwood do naszego inwentarza (podróba oczywiście choć niezła). Nocny spacer pomiędzy pawilonami zwalał z kolan nie tylko ilością pokonanej trasy w 30-stopniowym upale ale ogromem barw na jakie świecił każdy z budynków. Po obejrzeniu większości z nich przynajmniej z zewnątrz chwilę spędziliśmy też na poszukiwaniu drogi wyjścia z terenów Expo. Na miejsce dojeżdżało się specjalną linią metra, do której z kolei braliśmy taxi, więc przypuszczam, że wracaliśmy tak samo ale z samej końcówki tego wycieńczającego dnia niewiele pamiętam ;)



Więc to by było na tyle, super pstryki zawdzięczam sobie a te kijowe zwalam na Feda 5B i Fuji Sensię 100 ;)

4 komentarze:

  1. Film z polskiej wystawy robi niesamowite wrażenie! w końcu zrobili coś dobrze. będąc niedawno w Warszawce odwiedziliśmy z Karoliną Muzeum Powstania Warszawskiego i tam pokazywano przelot samolotem w 3D (sic!) nad gruzami warszawy. Nudy na maxa! dobrze że w Szanghaju się spisali na medal :D

    tutaj teaser tego filmu: http://www.youtube.com/watch?v=HHYo8HBTHVA

    OdpowiedzUsuń
  2. Kuurde.. Trailer faktycznie wrazenia nie robi ale przyznam, ze trochę zazdroszczę wizyty w tym muzeum bo jak na skalę Polski to chyba spore przedsięwzięcie - wiele dobrego slyszalem i chcialbym kiedys zobaczyc:)

    Nie wiem tez czy to już kiedyś opowiadałem ale jeszcze a propos Chińczyków i, wbrew pozorom, podobnego losu jaki nas spotkał w czasie IIWŚ, bardzo czekam na ten nowy film Zhanga Yimou z Balem o masakrze nankińskiej. Dzisiaj na onecie natknalem sie tez na ciekawy artykul o tym co Japonczycy robili z Chinczykami w swoich obozach. Ale o tym też opowiada słynny "Men Behind the Sun" (strasznie surowy klimat, wiec nie pamietam czy wytrzymalem chociaz do konca filmu - nie to co jakies Elzy, wilczyce z SS:P). Generalnie makabra.. Noo a w tym muzeum można było się przejść alejką pełną gruzów i trupów (w tym nagich kobiet i dzieci..) - wszystko niemal w ciemnościach z hukiem wojny w tle. Tak więc mam nadzieję, że Warszawa też odda podobny klimat, bo na żywo bym tego nie chcial nigdy zobaczyć..

    OdpowiedzUsuń
  3. no co prawda nagich kobiet i dzieci nie było - ale myślę że muzeum powstania to najlepsze muzeum tego typu w polsce i naprawdę robi wrażenie :)

    ale myślę że nie ma co tu rozmawiać o stolicy jak można popodziwiać Szanghaj! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. mimo wszystko czasem chciałoby się być patriotą ;)

    ps. jutro albo pojutrze postaram sie podrzucic Ci paczuszke :>

    OdpowiedzUsuń