A Summer Odyssey vol. 1

Dla jednych zbliżający się Nowy Rok to okazja do podejmowania kolejnych postanowień, inni myślą nad tymi, które udało im się (bądź nie) zrealizować w roku poprzednim. Tak czy inaczej tradycją chyba stało się, że te kilka wolnych dni, w mniejszym lub większym stopniu, poświęcamy na pożegnanie z przeszłością i wyjściu naprzeciw temu, co dopiera nas czeka. Ja, wyjątkowo w tym roku cofnę się dość daleko wstecz, bo właśnie niedawno skończyłem skanowanie starych zdjęć i zebrałem je w kolejny album.


Od 2007 roku minęło sporo czasu a zdjęcia, które trafiły do tego albumu miały okazję wisieć bodajże na 3 różnych blogach, które miałem. Tym niemniej, po tylu latach kompletowanie ich sprawiło mi sporo frajdy, zwłaszcza, że jedne z moich ulubionych wcale nie są mojego autorstwa a Pauliny.


Jako, że na tym blogu jeszcze nigdy o tym nie wspominałem, to spieszę wytłumaczyć, że w 2007 roku po raz pierwszy byliśmy z Pauliną za granicą (dalszą niż czeska..) i spełniłem wówczas moje największe marzenie obierając za punkt docelowy Chiny. Z perspektywy czasu nie jestem pewien czy była to dobra decyzja, bo choć ja swoje marzenie już spełniłem, to w Paulinie obudziło się nowe i co wakacje słyszę to samo, czyli: "Ja chcę do Chin" :)


Nie będę się rozpisywał jak wielkiego szoku doznaliśmy przylatując wówczas na miejsce i jak bardzo Shanghai różnił się od naszego wyobrażenia o nim. Spędziliśmy tam prawie dwa tygodnie tułając się ulicami pełnymi ludzi, zapachów i wszelkiej maści towarów, których nigdy wcześniej ani później nie zobaczyliśmy w Polsce. Z jednej strony wychowany na filmach z Jackie Chanem i Jetem Li byłem nieco rozczarowany metropolią, która w niczym nie przypominała "Once Upon a Time in China" a z drugiej zachwycony tym jak bardzo rozwinięte jest jedno z największych miast świata. Wystarczyło zobaczyć Shanghai a już nic nie było dla nas takie samo jak wcześniej..


Drugim stopem w prawie miesięcznej podróży było Hangzhou. W planie mieliśmy także Suzhou, ale jako, że założeniem naszej podróży było "pomieszkanie" w Chinach a nie zwiedzanie, wsiąkliśmy tam na dobre.
Najlepiej wspominam dźwięk cykad, których już nigdy podczas późniejszych podróży do Azji nie słyszeliśmy (prawdopodobnie ze względu na porę roku) i rowerowe eskapady poza miasto, z których to powodu wróciliśmy do Hangzhou 3 lata później.


Jeśli ktoś ma ochotę, zachęcam do przejrzenia albumu poniżej. Zgodnie z tradycją zdjęcia z analoga, choć jeszcze nie w kwadracie :)


Przy okazji wszystkim Czytelnikom pragnę życzyć bogatego w pozytywne doświadczenia roku 2013!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz