The biggest little city in ..China

"The Biggest Little City in the World" - tak głosi napis przy wjeździe do słynącej z olbrzymiej ilości kasyn mieściny na zachodzie USA zwanej Reno. A jeśli chcielibyśmy spojrzeć na wschód naszego globu w poszukiwaniu podobnego miejsca, podobnej mekki hazardzistów - rozświetlonej neonami enklawy, w której szelest banknotów, stukot ruletki czy brzdęk żetonów na stołach do bakarata rozbrzmiewa na rogu niemal każdej ulicy? Trafilibyśmy do Macau.

Casino Lisboa - Fuji Provia 100F (@800)

Przedostatni dzień naszych zeszłorocznych wakacji postanowiliśmy spędzić właśnie w Macau. Mimo, że Hong Kong i Macau teoretycznie należą do Chin, oba miasta stanowią odrębne regiony administracyjne i między nimi także obowiązuje odprawa paszportowa. Zatem bez dokumentów ani rusz a na samą podróż w obie strony trzeba wyłożyć +/-150PLN. Od strony Tsim Sha Tsui wskoczyliśmy zatem do promu First Ferry i po godzinie rejsu dobiliśmy do wybrzeża dawnej portugalskiej kolonii.

Portugalski brutalizm w Macau? - Fuji Provia 100F (@50)

Po opuszczeniu promu, na którym ostro nas wybujało nieco skołowani (tak byłem skołowany, że nałożyłem dwie klatki na zdjęciu powyżej) poszliśmy za tłumem wsiadając do darmowego autobusu The Venetian. Oglądałem kiedyś program o budowie tego kasyna, więc z podnieceniem oczekiwałem dotarcia na miejsce. Z okien eleganckiego autobusu szybko jednak dostrzegliśmy, że mijamy ścisłe centrum Macau i w tym momencie zacząłem żałować, że ani razu nie zerknąłem na mapy google, by choć odrobinę zapamiętać topografię miasta.

The Venetian w Macau to istny olbrzym, którego budowano z pomocą wyspecjalizowanych architektów, konserwatorów zabytków i historyków sztuki, by jak najwierniej odwzorować charakter rzeczywistej włoskiej Wenecji. Kasyno jest pięć razy większe od pierwotnego The Venetian stojącego na stripie w Vegas, co z liczbą 980 000m2 czyni go dokładnie 6. największym budynkiem na świecie pod względem metrażu. Dobrze wiedzieć i dobrze zobaczyć ale po cichym "Wow" wskoczyliśmy do innego darmowego autobusu łączącego The Venetian na odległym Cotai Strip z przylegającym do centrum hotelu Sands Macao.

Grand Lisboa - Fuji Provia 100F (@800)

Mimo, że Macau położone jest tysiące kilometrów od Vegas, to macki amerykańskich magnatów z Bostonu o żydowsko-ukraińskich korzeniach sięgają aż tu. Nie od dziś też wiadomo, że część historii, które obrazował nam swego czasu Martin Scorsese oparta jest na prawdziwych wydarzeniach (Casino).
Dawno, dawno temu pierwszy hotel-kasyno Sands był siedzibą Sinatry, gdzie wraz z członkami The Rat Pack nakręcili nawet oryginalne Ocean's 11. Sands Hotel ochoczo odwiedzał J.F.Kennedy, kupił je też nawet sam Howard Hughes. A potem przyszli ludzie, którzy przekształcili je właśnie w The Venetian. Las Vegas nigdy nie przestanie być ikoną hazardu ale wielkie korporacje o niezbadanej przeszłości wiedzą, że prawdziwą kasę zrobią nie tam, gdzie rynek wypchany jest po brzegi, a tam gdzie rozkwita i właśnie dlatego olbrzymia kasa wpływa choćby do Singapuru (Marina Bay Sands) czy właśnie Macau, gdzie cały Cotai Strip należy właśnie do Sands.
A przecież, jak mawiał Mickey Rourke w Roku Smoka (który nota bene niedawno nam się zaczął), to właśnie Chińczycy wynaleźli mafię, więc pytanie brzmi czy w zatoce Macau też pływa tyle zwłok ile prawdopodobnie przykrywają piaski pustyni Mojave? ;)

Macau - Fuji Provia 100F (@50)

Tak się rozpisuję o koneksjach dalekiego wschodu z dalekim zachodem a przecież Macau najwięcej wspólnego ma z całkiem nieodległą nam Portugalią. Choć jak w przypadku wszystkich odwiedzonych podczas tej podróży krajów ruch uliczny mają tam lewostronny (wybrano go idąc za przykładem Hong Kongu), to same ulice i miejska architektura mają zdecydowanie portugalski charakter. Zabawne, bo bycie tam kojarzyło mi się głównie z Drogą Smoka, brakowało jedynie Chucka Norrisa i rzymskiego Koloseum.. ;) Tak czy inaczej wąskie, niekiedy bardzo strome, brukowane uliczki, pożółkłe kamienice z drewnianymi okiennicami w europejskim stylu, mnóstwo skuterów - wszystko to sprawiało wrażenie jakbyśmy trafili do Chinatown w Lizbonie. Z początku nie widziałem sensu przybywania do miasta znanego jedynie z kasyn, ale po tym co zobaczyliśmy wiem, że było warto - takiej mieszanki kultur nie sposób znaleźć nigdzie indziej.

Rowerowe riksze pod kasynami - Fuji Provia 100F (@800)

Z tego co pamiętam do Macau dotarliśmy dość późno, bo chyba ok. godziny 14 a bodajże o 22 musieliśmy złapać ostatni z promów płynących do Hong Kongu. Niewiele czasu, zwłaszcza, że dłuższą chwilę straciliśmy na przejazd między Cotai Strip a centrum. A za wyznacznik "centrum", od którego śmiało można iść w głąb miasta uznaliśmy górujące nad wszystkimi innymi budynkami kasyno Grand Lisboa oraz stojące obok Casino Lisboa, które pamięta czasy, kiedy Roger Moore przemierzał Macau próbując wytropić Człowieka ze złotym pistoletem.

Casino Lisboa - Fuji Provia 100F (@800)

Swoją drogą muszę się przyznać, że od zawsze chciałem zobaczyć kilka miejsc, które odwiedzał Bond i tym sposobem, niejako za jednym zamachem, udało mi się zaliczyć zarówno Macau jak i Zatokę Wiktorii. Jeśli chodzi o "Człowieka ze złotym pistoletem", to ten film stanowi też dla mnie jedyny pretekst do odwiedzenia kiedykolwiek Tajlandii i tzw. "Wyspy Bonda" w pobliżu Phuket - ale jeśli miałbym dzielić łódkę z bandą Niemców czy nawalonych Anglików, to chyba sobie daruję.. Więc oprócz tajskiej wyspy, za najciekawsze bondowskie miejsca uważam Obserwatorium Paranal w Chile, Obserwatorium Arecibo w Puerto Rico i restaurację Piz Gloria na szczycie Schilthorn w szwajcarskich alpach. Kto wie, może któregoś dnia zawitam choćby w jedno z tych miejsc :)

Casino Lisboa - Fuji Provia 100F (@800)

Wracając jednak do Macau, które powinno stanowić temat główny tego postu a jak na razie poświęciłem mu chyba ledwie dwa zdania..
Nasz krótki czas w tym klimatycznym miasteczku podzieliliśmy pomiędzy wizyte w Grand Lisboa, niewielkie zakupy, obiad i wieczorny spacer do ruin katedry Św. Pawła, będącej historycznym symbolem Macau wpisanym jednocześnie na listę światowego dziedzictwa UNESCO.

Teatro Capitol - Fuji Provia 100F (@800)

O tym jak spędziliśmy dwie godziny przy automacie JAWS w Grand Lisboa już pisałem, więc nie chcę się powtarzać. Z kasyna wyniosłem jednak jedno niezapomniane wspomnienie. Wspomnienie przegranej..
Przegraliśmy nie pieniądze ale czas, który mogliśmy przeznaczyć na przemierzanie ulic, robienie zdjęć i zapewnianie oczom wszelkiego rodzaju doznań wizualnych, których, jak wspomniałem, próżno szukać poza Macau. Może jeszcze jakbym zagrał w tego bakarata, o którym tak marzyłem, to nie byłbym taki wściekły, ale minimalna stawka w wysokości 300HKD (+/-130PLN) sprawiła, że się zawahałem i Paulina zadecydowała, że nie warto, co gryzło mnie potem przez tydzień. Na pamiątkę zachowaliśmy jednak jeden żeton o wartości 50HKD i nie chcę nawet żartować, że kiedyś wrócę i siądę z nim do stołu, bo czuje, że może się to zdarzyć ;)

Ruiny Katedry Św. Pawła - Fuji Provia 100F (@800)

Po opuszczeniu jaskini hazardu okazało się, że jest już kompletnie ciemno i ciążący mi na szyi aparat na niewiele się zda podczas wieczornego spaceru wąskimi uliczkami w kierunku Katedry Św. Pawła (której nie sposób było sfotografować z czasem kilku sekund bez poruszenia, co zresztą widać na zdjęciu powyżej..).
Sama katedra, a właściwie to, co z niej pozostało to główny punkt Macau - zarówno turystyczny jak i pod względem geograficznym, gdyż leży na niewielkim wzgórzu na samym środku kontynentalnej części miasta. Wybudowana pod koniec XVI wieku katedra spłonęła w roku 1835 i od tej pory podziwiać można jedynie jej granitową fasadę oraz prowadzące do niej 66-stopniowe schody. Wokół znaleźć można mnóstwo sklepów oferujących pamiątki i tradycyjne migdałowe ciasteczka będące jednym z popularniejszych eksportowych specjałów Macau. Także w tej okolicy wpływy portugalskie są najbardziej widoczne i myślę, że na ich podziwianie warto zarezerwować trochę więcej czasu.

Okrągła biblioteka, do której nie mogliśmy znaleźć wejścia.. - Fuji Provia 100F (@800)

My niestety szybko swój czas wykorzystaliśmy i wkrótce okazało się, że miejsce, które chciałem jeszcze odwiedzić, czyli muzeum Grand Prix Macau jest już zamknięte. Macau to bowiem po Singapurze drugie miejsce, po którego ulicznym torze mieliśmy okazję się przechadzać, z tym drobnym wyjątkiem, że tu rozgrywają się wyścigi Formuły 3. Nie fascynuje mnie to jakoś szczególnie jako sport ale sama koncepcja współpracy człowieka z maszyną jest dla mnie czymś wyjątkowym - zwłaszcza jeśli ten drugi element ma piękną linię nadwozia i rocznikowo mieści się w przedziale '50-'80 a właśnie w takie modele pięknie zaprezentowanych samochodów obfituje wspomniane muzeum :)

Tor uliczny Macau Grand Prix - Fuji Provia 100F (@50)

Tak czy inaczej kres pobytu w Macau szybko nas dopadł i późnym wieczorem, a dla niektórych już nocą, dotarliśmy do Hong Kongu, gdzie czekał nas jeszcze tylko jeden dzień odpoczynku nad Repulse Bay.
Ostatniego dnia minęliśmy po drodze "Daveeego" z krakowskiego Kultu, który kilka lat temu robił mnie i Paulinie tatuaże. Nie wiem czy on to pamięta czy nie, ale ja byłem wtedy trochę niezadowolony i nie zapłaciłem pełnej kwoty, której sobie życzył.. Potem spotkaliśmy się jeszcze w samolocie do Polski i sądząc po nawiązanym kontakcie wzrokowym, myślę, że jednak mógł pamiętać. Mówi się, że świat jest mały, ale zwykle nie myślimy wtedy przecież o całym świecie ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz