Doczekałem się moich slajdów i, choć nie ma ich zbyt wiele, wreszcie mogę coś wrzucić.
Nasza przygoda, jak już niedawno wspominałem, rozpoczęła się dobowym postojem w katarskiej stolicy - Doha. Plan był dość luźny i z założenia chcieliśmy spędzić ten czas w miarę aktywnie ale bez zbędnego przemęczania się.
Jeszcze w nocy, tuż po przyjeździe z lotniska zrobiliśmy małą rundkę po okolicy by szybko odkryć, że po północy wschodnia część miasta nie ma do zaoferowania nic prócz zaledwie kilku otwartych knajpek. W barze nieopodal hotelu zamówiliśmy sobie Kebab (który nie ma nic wspólnego z naszymi polskimi kebabami, gdyż jest to zwyczajne grillowane mięso + sałatki), Biryani Chicken, dwie wody oraz miejscowy jogurt, będący właściwie czymś w rodzaju kefiru. Kurczak Biryani to danie, które można dorwać niemal w całej Azji, czyli talerz smażonego ryżu z kawałkami warzyw + ukryte pod spodem udko kurczaka. Porcje były duże i smaczne właściwie w każdym z barów, które mieliśmy okazję odwiedzić a w przypadku kolacji kosztowało nas to 30QAR (27PLN).
Po nocy spędzonej w sympatycznym Fuda Hotel wypadliśmy jak najszybciej na rozgrzane ulice miasta i skierowaliśmy się w kierunku Souq Waqif. Nie pamiętam tego dokładnie, ale o ile sklepiki z ptakami i artykułami zoologicznymi były otwarte od rana, to reszta targu zaczęła tętnić życiem dopiero po południu. Dane nam było zobaczyć nawet tresowane sokoły, które są jednym z symboli narodowych Kataru, ale jedynie przez szyby.
W międzyczasie wybraliśmy się zatem do leżącego nad zatoką Muzeum Sztuki Islamu i najwyraźniej pech chciał, że był akurat wtorek, który jest jedynym dniem tygodnia, kiedy muzeum jest zamknięte.
Temperatury w Katarze na przełomie kwietnia i maja dobijają nawet do 40st. w cieniu, więc nieco zrezygnowani poszliśmy za przykładem napotkanych robotników i wracając z muzeum skusiliśmy się na mały odpoczynek pod palmami.
Początkowo liczyłem, że słynną aleją Al Corniche, ciągnącą się wzdłuż zatoki, dotrzemy pieszo aż do nowoczesnego centrum miasta, ale bez samochodu lub wielbłąda i kilku galonów wody zadanie było zwyczajnie niewykonalne. Uciekając przed żarem lejącym się z nieba skierowaliśmy się ponownie w stronę Souqu i spędziliśmy trochę czasu w jego okolicy na jedzeniu i robieniu zakupów.
Najlepszym elementem tego dnia była zdecydowanie shisha, którą zamówiliśmy sobie będąc w tętniącym już wieczornym życiem Souq Waqif. Co bardzo nam się spodobało, to także konne patrole, które rozbudziły nieco moją wyobraźnię i sprawiły, że zachciało mi się zostać Lawrencem z Arabii. Ostatnim z moich zakupów w Doha stała się zatem Kefiya w barwach Kataru oraz opaska ze splecionego sznura zwana Agal, która ma za zadanie trzymać chustę na miejscu. Jak na prawdziwego Lawrence'a z Arabii przystało przyznam się też, że kiedy tylko była okazja korzystałem z miejscowych toalet zgodnie z instrukcją, czyli używając wężyka z wodą zamiast papieru. Bez cienia wątpliwości stwierdzam, że jest to jedna z najlepszych rzeczy, jaką tamtejsza cywilizacja wymyśliła! ;)
Żeby specjalnie nie przedłużać tego krótkiego postu zamieszczam mały spis przykładowych cen jakich można się spodziewać w Doha (rzadko zdarza mi się coś takiego notować):
Fuda Hotel (zabukowany przez Agoda.com) - 190 PLN
Kolacja 2os. - 30 QAR
Śniadanie 2os. (kanapki, woda x2, świeży sok x2) - 40 QAR
Obiad 2os. (kurczak Biryani x2, woda x2, piwo bezalk., herbata x2) - 40 QAR
Perfumy z rozlewni x3 - 40 QAR
Kefija + Agal - 35 QAR
Shisha w Souq Waqif - 25 QAR
Świeży sok w Souq Waqif x2 - 30 QAR
Tytoń do Sishy - 7 QAR
Dzień minął nam bardzo szybko a mimo to jadąc na lotnisko byliśmy w pełni usatysfakcjonowani pobytem w Doha i, co najważniejsze, odkryliśmy, że bliski wschód mocno nas oczarował. Miłe uczucie towarzyszyło nam przez większość lotu do Bombaju, a ściśle mówiąc aż do tego konkretnego momentu, w którym stanęliśmy na indyjskiej ziemi.. Masa idiotycznej biurokracji, wieczne czekanie, ciągłe wały i żebranie o tipy - niby się o tym czytało na setkach blogów a jednak człowiek się pewnych rzeczy nie spodziewa. O tym, ale także o przeprawach z Bombaju do Delhi, Agry i Nepalu być może następnym razem :)
Persian Gulf - Kodak E100VS
Nasza przygoda, jak już niedawno wspominałem, rozpoczęła się dobowym postojem w katarskiej stolicy - Doha. Plan był dość luźny i z założenia chcieliśmy spędzić ten czas w miarę aktywnie ale bez zbędnego przemęczania się.
Jeszcze w nocy, tuż po przyjeździe z lotniska zrobiliśmy małą rundkę po okolicy by szybko odkryć, że po północy wschodnia część miasta nie ma do zaoferowania nic prócz zaledwie kilku otwartych knajpek. W barze nieopodal hotelu zamówiliśmy sobie Kebab (który nie ma nic wspólnego z naszymi polskimi kebabami, gdyż jest to zwyczajne grillowane mięso + sałatki), Biryani Chicken, dwie wody oraz miejscowy jogurt, będący właściwie czymś w rodzaju kefiru. Kurczak Biryani to danie, które można dorwać niemal w całej Azji, czyli talerz smażonego ryżu z kawałkami warzyw + ukryte pod spodem udko kurczaka. Porcje były duże i smaczne właściwie w każdym z barów, które mieliśmy okazję odwiedzić a w przypadku kolacji kosztowało nas to 30QAR (27PLN).
Filipino Souq / Souq Waqif - Kodak E100VS
Po nocy spędzonej w sympatycznym Fuda Hotel wypadliśmy jak najszybciej na rozgrzane ulice miasta i skierowaliśmy się w kierunku Souq Waqif. Nie pamiętam tego dokładnie, ale o ile sklepiki z ptakami i artykułami zoologicznymi były otwarte od rana, to reszta targu zaczęła tętnić życiem dopiero po południu. Dane nam było zobaczyć nawet tresowane sokoły, które są jednym z symboli narodowych Kataru, ale jedynie przez szyby.
W międzyczasie wybraliśmy się zatem do leżącego nad zatoką Muzeum Sztuki Islamu i najwyraźniej pech chciał, że był akurat wtorek, który jest jedynym dniem tygodnia, kiedy muzeum jest zamknięte.
Temperatury w Katarze na przełomie kwietnia i maja dobijają nawet do 40st. w cieniu, więc nieco zrezygnowani poszliśmy za przykładem napotkanych robotników i wracając z muzeum skusiliśmy się na mały odpoczynek pod palmami.
Al Corniche - Kodak E100VS
Początkowo liczyłem, że słynną aleją Al Corniche, ciągnącą się wzdłuż zatoki, dotrzemy pieszo aż do nowoczesnego centrum miasta, ale bez samochodu lub wielbłąda i kilku galonów wody zadanie było zwyczajnie niewykonalne. Uciekając przed żarem lejącym się z nieba skierowaliśmy się ponownie w stronę Souqu i spędziliśmy trochę czasu w jego okolicy na jedzeniu i robieniu zakupów.
Camel Souq - Kodak E100VS
Najlepszym elementem tego dnia była zdecydowanie shisha, którą zamówiliśmy sobie będąc w tętniącym już wieczornym życiem Souq Waqif. Co bardzo nam się spodobało, to także konne patrole, które rozbudziły nieco moją wyobraźnię i sprawiły, że zachciało mi się zostać Lawrencem z Arabii. Ostatnim z moich zakupów w Doha stała się zatem Kefiya w barwach Kataru oraz opaska ze splecionego sznura zwana Agal, która ma za zadanie trzymać chustę na miejscu. Jak na prawdziwego Lawrence'a z Arabii przystało przyznam się też, że kiedy tylko była okazja korzystałem z miejscowych toalet zgodnie z instrukcją, czyli używając wężyka z wodą zamiast papieru. Bez cienia wątpliwości stwierdzam, że jest to jedna z najlepszych rzeczy, jaką tamtejsza cywilizacja wymyśliła! ;)
Souq Waqif - Kodak E100VS
Żeby specjalnie nie przedłużać tego krótkiego postu zamieszczam mały spis przykładowych cen jakich można się spodziewać w Doha (rzadko zdarza mi się coś takiego notować):
Fuda Hotel (zabukowany przez Agoda.com) - 190 PLN
Kolacja 2os. - 30 QAR
Śniadanie 2os. (kanapki, woda x2, świeży sok x2) - 40 QAR
Obiad 2os. (kurczak Biryani x2, woda x2, piwo bezalk., herbata x2) - 40 QAR
Perfumy z rozlewni x3 - 40 QAR
Kefija + Agal - 35 QAR
Shisha w Souq Waqif - 25 QAR
Świeży sok w Souq Waqif x2 - 30 QAR
Tytoń do Sishy - 7 QAR
Souq Waqif - Kodak E100VS
Dzień minął nam bardzo szybko a mimo to jadąc na lotnisko byliśmy w pełni usatysfakcjonowani pobytem w Doha i, co najważniejsze, odkryliśmy, że bliski wschód mocno nas oczarował. Miłe uczucie towarzyszyło nam przez większość lotu do Bombaju, a ściśle mówiąc aż do tego konkretnego momentu, w którym stanęliśmy na indyjskiej ziemi.. Masa idiotycznej biurokracji, wieczne czekanie, ciągłe wały i żebranie o tipy - niby się o tym czytało na setkach blogów a jednak człowiek się pewnych rzeczy nie spodziewa. O tym, ale także o przeprawach z Bombaju do Delhi, Agry i Nepalu być może następnym razem :)
Qatar Islamic Cultural Center - Kodak E100VS
* * *
Fuji Pro400H, Autor: Paulina
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz